poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 5 You don't get me

( Post od mojej best friend Olgi :D Jest genialna. Możecie przekonać się sami. Dzięki za czytanie! :* )

- Karmen!
Ktoś mnie klepie po twarzy, co w końcu sprawia, że odzyskuję przytomność. Wszystko lekko wiruje, ale ta osobliwa słabość, którą czuję w kończynach, powoli opuszcza moje ciało więc jestem w stanie unieść powieki. Kiedy to robię, widzę nikogo innego, jak mojego wujaszka z piekła rodem i czyżby w jego oczach pojawiła się jedyna w swoim rodzaju, bardzo dobrze ukrywana troska? Och Jim, nie udawaj, że się mną przejmujesz, nie wierzę ci.
- Wszystko w porządku - wyjękuję, ale tylko z tego powodu, żeby dał mi spokój. W tej chwili najbardziej ze wszystkiego marzę, by jechać do domu i zniknąć w końcu z tego miejsca pachnącego strachem oraz krwią. No cóż, muszę się sama przed sobą przyznać, że tego chciałam, uparłam się, by zobaczyć czym to się zajmuję i teraz mam, chociaż w pewnym sensie jest w tym coś intrygującego. Od zawsze lubiłam akcje podobnego rodzaju, aczkolwiek zwykle źle na takich rzeczach wychodzę i standardowo, mam po tym ochotę zrobić sobie krzywdę.
Wsiadamy już do samochodu, całe szczęście. Jim zapina pasy, a ja postanawiam się do niego nie odzywać. Niech ma za swoje, dupek jeden.
Nienawidzę go, nienawidzę! Ale jak to się do cholery dzieje, że on mnie tak pociąga? Nieziemskie oczy czekoladowej barwy, złowrogo błyszczące, tak podobne do moich, wywołujące u mnie ogień pożądania i emanujące od tego niesamowitego mężczyzny szaleństwo, i jak na mnie patrzy... Doskonale zdaję sobie sprawę, jakie uczucia u niego wywołuję. Nie powiem, to w pewnym sensie podniecające, aż mam ciarki na całym ciele i ręce drżą, a oddech przyśpiesza, ale... A to, co się wydarzyło parę dni temu? Tak, chciałam tego od początku.
Może i igram z ogniem dążąc do samozagłady, ale nic na to nie poradzę. Prawda, boję się Jima, muszę to przyznać sama przed sobą, ale nie moja wina, że facet działa na mnie w zupełnie inny, erotyczny sposób. Może dlatego próbowałam go zabić tym nożem? Na szczęście czy nie, skończyło się na zranieniu.
To osoba kompletnie nieprzewidywalna, gwałtowna, groźna, można by powiedzieć wariat, prawda? Co, jeśli kiedyś mu odbije i coś mi zrobi? Ciekawe czy jest do tego zdolny; sama nie wiem. Pewnie powinnam uważać na siebie i uciekać od niego w siną dal, ale nie mogę, nie chcę. To jego przyciąganie jest za silne dosłownie, jak siła grawitacji, kiedy lecisz w dół. Boże, mogę mu nawet wybaczyć, że pogonił Anthony’ego! Do tego Jim mnie doprowadził!
Jedziemy, a ja patrzę w okno, obserwując uparcie drzewa, pola i małe, ładne domki niedaleko drogi. Gdzieś w oddali, między zielonymi gałęziami sosen migają szczyty wzgórz, a po niebie leniwie przelewają się białe, kłębiaste niczym wata cukrowa, chmury. Niedługo wrócimy do domu, a ja bez słowa zamknę się w swoim pokoju, bo tak szczerze, to sama nie wiem, co mam począć z Jimem. Muszę pomyśleć, jak się zachować, jakoś ułożyć sobie wszystko w głowie.
No właśnie, Jim. Coś chyba mówi, ale jego słowa wlatują mi jednym uchem, a wylatują drugim.
- A więc postanowiłaś zamilknąć… - syczy mój wujaszek, a ja obdarzam go wściekłym spojrzeniem, aż do momentu, kiedy bierze ostry zakręt. - Jak dziecko, Karmen, jak dziecko.
Z wyniosłą miną ponownie wbijam wzrok w mijany przez nas krajobraz, jednak mężczyzna obok mnie niestrudzenie nawija dalej. Nie wiem, może myśli, że ta jego gadka stopi mój chłód, ale zapewniam, że to złudna nadzieja.
- No dobra, może przesadziłem z tą akcją dzisiaj. - chyba słyszę usprawiedliwienie oraz nutę troski w tym głosie, jakże aksamitnym, a jednocześnie przyprawiającym o niepokój w duszy. - Ale przecież chciałaś poznać tajniki mojej profesji i przyznaj, mała, podobało ci się to w pewnym sensie.
A spadaj, nic ci nie powiem, nie przyznam się do tych dreszczy, szybszego bicia serca, przyśpieszonego krążenia krwi w żyłach… Kombinuj ile chcesz, ale jestem uparta ale nie odezwę się do ciebie więcej. I koniec kropka.
Dni mijają nam w ciszy, głównie przez moją zawziętość w kwestii tego całego milczenia. Po zajęciach najczęściej zamykam się w swoim pokoju, także z Jimem po prostu się mijamy zupełnie, jak dwoje nieznajomych sobie ludzi. Żyjemy pod jednym dachem, w sumie razem, ale jednak osobno, a Jim chyba sobie dał spokój z wciąganiem mnie w rozmowę, pewnie uznał, że samo mi przejdzie. Jego oczy mówią: To zwykły foch małolaty, minie jej w końcu, tak, tak. Niedoczekanie, a ja nie popuszczę, choćby nie wiem co.
Dobrze, że mam studia, inaczej bym się chyba zanudziła na śmierć, a tak przynajmniej nie jestem skazana na siedzenie w czterech ścianach i mogę po przebywać z normalnymi ludźmi. Tak dla zdrowia psychicznego.
Normalni, zwykli ludzie… Pełno ich na korytarzach mojego uniwersytetu, zarówno wśród studentów, jak i wykładowców. Są w mojej grupie, mijam ich na korytarzach, spotykam w bufecie, a teraz siedzą obok mnie na ławce przed salą, w której zaraz mamy ćwiczenia z Logiki, bo uparłam się na dwa kierunki, psychologię oczywiście, no i matematykę. Nigdy nie miałam problemów z tą nauką ścisłą, zawsze mnie interesowała, ale czy to dziwne, mając w rodzinie profesora tejże dziedziny, w dodatku jednocześnie będącego geniuszem zbrodni? Chociaż tak szczerze, to chyba teraz odrobinę wpadłam, jak śliwka w kompot, bo jestem skazana na spotykanie Jima na korytarzach. Na szczęście na razie obywa się bez większych dramatów, ponieważ jeszcze nie mam z nim zajęć, ale do czasu.
- Karmen? - słyszę głos Sally, koleżanki z roku, dość sympatycznie wyglądającej, lekko pulchnej blondynki. - Prawdopodobnie w przyszłym semestrze mamy mieć Rachunek prawdopodobieństwa z twoim wujkiem.
Cholera, klnę w duchu, ale zanim zdążę bardziej narzekać, słyszę chichot innej znajomej, Jennifer. Kieruje na nią nic nie rozumiejący wzrok, a dziewczyna widząc to, chyba się w końcu jakoś opamiętuje, w każdym razie robi skruszoną minę.
- Przepraszam - lekko rumieni się na policzkach. - Po prostu masz przystojnego wujka. Widziałam go tutaj już parę razy. Taki młody, a już profesor. I te oczy, jak lawa piekielna z gorącej czekolady.
No pięknie, tego mi brakowało. Zachwyconych Jimem koleżanek. - wzdycham z irytacją i przewracam oczami, chociaż w głębi duszy muszę przyznać, że wiem o czym mówi.
- Młody młodym, przystojny przystojnym. - Sally macha ręką, jakby jej to za bardzo nie obchodziło. - Lepiej mi powiedz, jak podchodzi do zajęć i czy jest wymagający, bo słyszałam, że naucza świetnie, ale egzamin jest trudny jak masakra.
Boże, i co ja mam powiedzieć? Słuchajcie, Jim tak naprawdę jest przestępcą - konsultantem, niedawno kazał mi zabić dziewczynę w ciąży oraz straszył mojego chłopaka nożem? I tak mi nie uwierzą, nie wiem czy się aż tak go tutaj boją, czy ufają, że to były żarty. Cóż, ale faktem jest, że wszystkim wystarczyło, iż go uniewinnili z tych jakichś tam zarzutów. No i mój wujaszek to geniusz, o którego zabiegałby każdy uniwersytet. To chyba przesądza sprawę.
- Yyyyyy - zaczynam, lekko się jąkając, co mnie strasznie irytuje. - Tak, to prawda. Zależy mu na tym, żeby wyłowić najlepszych, no i nie lubi lenistwa. - mam nadzieję, że takie wyjaśnienie ją zadowoli, bo mam już dość tej dyskusji. Czy nawet tutaj muszę myśleć o Jimie?
- Hej Karmen - nagle z mojej drugiej strony siada Jake i od razu otacza mnie ramieniem. Niezły z niego przystojniak, wysoki, opalony szatyn, w dodatku nawet niegłupi i od początku studiów mnie podrywa. Jakoś niespecjalnie się bronię. - Co powiedz dziś na kawę? - posyła mi łobuzerski uśmiech.
- Hmmm… - obdarzam go zalotnym spojrzeniem. – Jasne, czemu nie.
I właśnie w tej chwili z sali obok wyłania się Jim, od razu oczywiście nas zauważając. Jake szybko zabiera rękę z mojego ramienia, uśmiechając się do niego przepraszająco. Zapewne trochę mu teraz głupio, chociaż widocznie postanowił obrócić całą sytuację w żart. Pewnie uważa profesora Moriarty’ego za luzackiego wujka, który nie ma głowy ani czasu do spraw bratanicy. Och Jake, gdybyś wiedział…
Jim nie daje poznać po sobie, co sądzi o tym wszystkim, na obliczu ma najbardziej niewinną z niewinnych minę. Mija nas lekkim krokiem, a ja odprowadzam go wzrokiem z niepokojem w duszy. Znając go może wywinąć różne rzeczy, i to niezbyt wesołe, ale nie zamierzam przez niego rezygnować z randki. Jeszcze mu pokażę.
Już mam nadzieję, że będę miała od Jima spokój, kiedy ten dopada mnie na korytarzu i zaciąga do gabinetu i już w środku wyrywam mu się, po czym odchodzę parę kroków, stając na środku z założonymi rękami oraz wściekłą miną. Czego on znowu chce? W dodatku nie podoba mi się sposób, w jak się na mnie gapi, z takim głodem w hipnotyzujących oczach, przez co dopadają mnie dreszcze, a całe moje ciało ogarnia niepokojące gorąco. Nie patrz tak na mnie! - krzyczę w myślach, ale moje gardło nie wydaje żadnego dźwięku.
- No Karmen… - Jim lubieżnie oblizuje usta, potem zaś przygryza dolną wargę. - Niezły ten chłopaczek. Tylko nie sądziłem, że znudziłaś się już Anthonym. W sumie ten teraz wydaje się lepszy.
Ciskam w niego gromy oczami, ale go to tylko rozbawia i podnieca.
- Nie wpatruj się tak we mnie, dziecino, bo zafunduje ci powtórkę zabawy sprzed tych paru tygodni. - stwierdza z lekkim, złośliwym uśmiechem. - No chyba, że masz ochotę, ale to lepiej poczekajmy, aż wrócimy do domu.
Chyba śnisz! Prycham, odwracam się szybko na pięcie oraz ruszam do drzwi, jednak do nich nie dochodzę, gdyż Jim dopada mnie i mocno przyciska do ściany.
- Nie igraj ze mną. - wyszeptuje do mojego ucha, a ja czuję jego dłoń pod bluzką, która zaraz potem wsuwa się za stanik. W dodatku zaczynamy się całować, a nie mam siły się bronić. On jest zbyt władczy, niebezpieczny i magnetyzujący. - Bo źle się to dla ciebie skończy.
Ściska moją lewą pierś, a ja cicho wzdycham, co zaraz powoduje, że jestem zła na siebie. Powinnam być zimna niczym lód, a czuję w sobie gorąco, do cholery. Co gorsza palce Jima zaczynają zachłannie pieścić mój sutek, dzięki czemu robię się rozpalona niczym lawa wypływająca z wulkanu.
- Karmen, do cholery, wiesz jak na mnie działasz? - mówi, kąsając mnie w szyję, a potem przyciskając wolną ręką moją dłoń do swojego krocza. Wyczuwam, że jego penis robi się twardy, co, o ile to możliwe, podnieca mnie jeszcze bardziej i bez namysłu rozpinam mu zamek rozporka, i w tej samej chwili dzwoni jego komórka.
- Kurwa… - syczy ochryple Jim, po czym szybko sięga do kieszeni. - Halo? - podnosi komórkę do ucha i słucha przez chwile uważnie, ze ściągniętymi brwiami oraz niezadowoloną miną. - Dobra, zaraz będę. - rozłącza się, patrząc na mnie z poirytowaniem. - Dziekan zwołał zebranie za dziesięć minut, tak więc spadaj stąd, mała. Widzimy się w domu.
W pierwszej chwili mam ochotę dać mu w twarz, ale postanawiam być ponad to i z wyniosłą miną ruszam do wyjścia. Nie obywa się oczywiście bez trzaśnięcia drzwiami, co pewnie spowoduje, że jak wrócę do domu, znowu na mnie naskoczy, ale mam to gdzieś i tak nic mi nie zrobi, za bardzo mnie pożąda. No i popołudniu mam randkę.
Wracam wieczorem w dobrym humorze z tej całej kawy z Jakiem. Słodki jest chłopak, no i całkiem nieźle całuje. Mam gdzieś, co Jim o tym sądzi. W dodatku ktoś do mnie dzwonił i mam nowinę. Wujaszek nie będzie zadowolony, ale to jego problem.
Bez słowa wchodzę do salonu i ściągam czarne kozaki, i płaszcz tej samej barwy. Jim podnosi oczy z ekranu laptopa i widzę po nim, że jest lekko niezadowolony. Zazdrość do chwyciła, co nie powiem, daje mi pewną satysfakcję.
- Co tak długo? Chyba zabronię ci wychodzić na randki. - mówi, a następnie nieśpiesznie wstaje z krzesła.
Chciałbyś. Szybko ruszam w stronę swojego pokoju, ale Jim prędko mnie dogania, zaraz łapiąc za ramię.
- A gdzie to? - mówi lekko wściekle i odwraca do siebie. - Zostaniesz tutaj.
Chyba pora się w końcu odezwać, bo chcę zobaczyć jego minę jak mu to powiem.
- Wiesz, że mój brat niedługo przyjeżdża? Będziemy mieć gościa, lepiej się przygotuj. - syczę, a on robi wielkie oczy i mnie puszcza. W tych brązach widzę wielkie niezadowolenie, a zaraz potem z uśmiechem ruszam do swojego pokoju.

10 komentarzy:

  1. Fantastyczne ^^ Czekam na kolejne rozdziały z niecierpliwością ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy możemy spodziewać się nowego rozdziału? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niebawem :) muszę ogarnąć moją osobę w Internecie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do Liebster awards!
    Więcej tutaj: http://wciazczekamnatwojeslowo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak bardzo czekamy :(

    OdpowiedzUsuń