czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 6 The Game part 1

Nie spodziewałem się, że w końcu załatwimy sprawę z jej niekończącym się milczeniem, ale odetchnąłem z ulgą, mogąc usłyszeć, że jest lepiej. Oczywiście zależało mi na tym, by przeszła nad pierwszym morderstwem do porządku dziennego, bo jak mówiłem wcześniej, miała nauczyć się wszystkiego, co potrafiłem sam. Idealnie się do tego nadawała, z jej figurą i intelektem, ale nie chciałem przyznawać, że ma w sobie iskrę geniuszu, który również odziedziczyła w genach po Moriartych.
Podszedłem do Karmen, gdy rozmawiała o czymś zawzięcie ze znajomymi, ale na początku nie zauważyła, że jestem obok. Miała na sobie uroczy uniform w stylu biznesowym, który otrzymała niedawno ode mnie w ramach podziękować za kolację, jaką powitała moją osobę kilka dni temu. Strój idealnie opinał jej kształty, a grafitowa barwa dodawała splendoru tak pożądanej figurze. Miała również na sobie ulubione piżmowe perfumy, działające na mnie za każdym razem tak samo. 
Chrząknąłem znacząco, by zwrócić na siebie uwagę, co zaowocowało skierowaniem na mnie kilu par maślanych oczu i zmierzeniem przez jakiegoś chłystka z roku bratanicy. Nie skomentowawszy tego, popatrzyłem trochę znudzony i zapytałem cicho:
- Jesteś już gotowa, by pojechać ze mną na lotnisko?
- Cholera. - zaklęła, ale w chwilę później kiwnęła głową w geście zgody. - Zaraz wyjdę. Możesz poczekać na mnie w aucie?
- Ta... - mruknąłem, po czym odwróciłem się i wyszedłem z budynku.
Nie wiem, co przede mną ukrywała, ale czułem, że znów wyskoczy na jakąś randkę w stylu urocze, przyjemne i na tym koniec. To do niej pasowało i to bardzo, ale powodów mogłem się jedynie domyślać, ponieważ między nami było wiele niedopowiedzeń. I to jej bzdurne zachowanie w stylu: I chciałabym, i boję się! Coraz częściej myślałem, by powiedzieć smarkuli, że nie warto ryzykować, ale z drugiej strony mogło być zabawnie gdybym wyskakiwał znienacka, z najbardziej obojętnym wyrazem twarzy, na jaki mogłem sobie pozwolić i psuł wszystko do samego końca.
Z lepszym humorem wsiadłem do Volvo, by zapuścić silnik, który zamruczał cicho pod wpływem przekręcenia klucza w stacyjce. Przez moje ciało przebiegł znajomy prąd, a raczej lekkie wibracje, które nadały jeszcze większej pewności siebie i spowodowały, że chciałem wyjść i zaciągnąć bratanicę do samochodu.
Myśli nie zdążyły jednak się ziścić, bo właśnie wsiadła z rumianymi policzkami i uśmiechem od ucha do ucha oraz rozwichrzonymi, czarnymi falami włosów, których była dumną posiadaczką. 
- No pięknie, Karmen, że lubisz się puszczać, ale teraz ogarnij wygląd, bo jakoś nie zrobisz wrażenia na bracie z taką reputacją i... - zatrzymałem się na chwilę mierząc ją brutalnie wzrokiem. - Hm... brakiem polotu.
- Coś ty powiedział...? - podniosła głos o kilka oktaw, czym przyprawiła mnie o chęć skręcenia jej karku. 
- To co słyszałaś. - odparłem najzupełniej spokojnie, ale w gruncie rzeczy targały mną silne emocje.
Wpadałem w coraz większe rozdrażnienie z powodu wypadów na te niedorzeczne schadzki wieczorami, a tym bardziej w ogromną złość, z racji jednego istotnego faktu. Karmen w tym momencie nie mogłem nawet tknąć. Dlaczego? Damon miał zostać u nas co najmniej na tydzień, a pamiętałem, że czepiał się mnie gdy tylko spędzałem więcej czasu w rodzinnym domu, w którym to kiedyś pomieszkiwali razem z matką, po czym wynieśli się do Stanów. Z drugiej strony bardzo dobrze, bo nie znosiłem tego małego chłystka plączącego się pod nogami i proszącego o bajki. O nie, nianią dla dzieci mojego kochanego braciszka być już nie zamierzam. Nigdy więcej.
Kar nie odpowiedziała na moje stwierdzenie ani westchnieniem, tylko kolejny raz postanowiła udawać wielce urażoną, choć wiedziała, że tak właśnie wygląda jej życie z perspektywy zwykłego człowieka. Tylko ja wiedziałem, co tak naprawdę nią targa gdy spławiałem każdego typa próbującego dotknąć jędrnego ciała, kryjącego w sobie żar tak potężny, że wystarczy tylko spojrzenie, a mężczyzna zaczyna się jąkać. 
- Cieszę się, że Dam przyjeżdża. - powiedziała w końcu po dłuższym milczeniu. - Nie będziesz na mnie ostrzył zębów.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo, kochanie. I tak dostanę to, czego chcę więc mi tutaj nie marudź. 
- Chyba śnisz. - prychnęła z wyższością, a ja w tym momencie docisnąłem bardziej pedał gazu, by pokazać, że jestem panem jej życia, bo moje zupełnie nie miało wartości. - Co ty wprawiasz?!
- To, co widzisz. - zaśmiałem się cicho z jej naiwności. - Lubię gdy się boisz...
- Cholera, Jim. Jesteś okropny! Zatrzymaj się, ale to już!
Nie posłuchawszy, wcisnąłem klocek mocniej i skierowałem spojrzenie swych brązowych oczu wprost na nią. Byłem zafascynowany jej zachowaniem, a przede wszystkim miną, która rozbawiła w zupełności. 
Dłonie Karmen drżały, a w oczach zabłysły łzy, które widziałem ostatnio kilka tygodni temu tuż po strzale do nieszczęśniczki w ciąży. Na domiar złego zaczęła wrzeszczeć głośniej, a to nie powodowało większego dbania o to, co dzieje się na drodze. Patrzyłem, jak zatyka sobie dłonią usta, potem zakrywa palcami oczy, bo nie może znieść prędkości, jaka nami targa. Ja sam czułem tylko przyspieszone tętno gdy przerażenie orało jej lico jeszcze bardziej, po czym doznałem jakby olśnienia. Tak właśnie powinna wyglądać nasza relacja. Szybka niczym tornado i panicznie chora. 
Spojrzałem w końcu na drogę i docisnąłem gaz już do oporu, ale w tym momencie zdarzyło się coś, czego nie spodziewał by się sam szatan w piekle. O maskę samochodu odbiło się ciało, które poleciało na kilkanaście metrów. Zahamowałem tak szybko, jak umiałem i w końcu dostrzegłem, kogo miałem właśnie przyjemność potrącić. Na twarzy z wolna wykwitł wielki uśmiech błogości, a z gardła wydobył się śmiech; bardzo cichy i tubalny. 
Z blond czupryny zaczęła spływać krew, a jedna z dłoni wykrzywiona była pod nienaturalnym kątem, jednak moja ofiara żyła i choć miałem ochotę właśnie zrobić na drodze jeszcze jedną plamę powstrzymałem się, gdy Karmen chwyciła moją dłoń zaciśniętą na rączce zmiany biegów.

10 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział! Na następny nie każ nam czekać tak długo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeee doczekałam się :D Super :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O Kurwa! Tylko to ciśnie mi się na usta XD Piszesz cudownie. Każdy part jest przesiąknięty relacją seksualną. Aż czasem chce się być Karmen xD Damnnn! You're so fucking good! :D Pozdrawiam i życzę weny ;) Możesz mnie powiadamiać na Twitterze? @BigosForNiall Będę wdzięczna. I proszę o odpowiedź :)) PS. Jeszcze raz pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Minęły już prawie dwa miesiące... Jak długo jeszcze każesz mi czekać? ;(Pozdrowienia. I mimo wszystko życze weny...:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam z opóźnieniem, ale jestem. Damn, czemu tak krótko?
    Teraz dręczy mnie jedno pytanie - czy Jim potrącił Johna? Jeżeli tak to wiedz, że jako szalony Johniarty shipper naprawdę nie mam nic przeciwko temu, aby coś zadziało się między nimi... ;>
    Czekam cierpliwie na kolejny part, ślę do Ciebie niewidzialne ziarna weny, przy odpowiedniej opiece powinny niedługo zakwitnąć. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Umieram z ciekawości.... Droga Silver mam tylko jedno pytanie: Kiedy następny rozdział? Życze weny i podzdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmm dochodzę do wniosku ze to wzajemne pożądanie bohaterów jest mocno egocentryczne. Są rodziną, jakby nie patrzeć, i są nawet podobni pod względem fizycznym. Mu się podoba jej iskra Moriartych - jej, choćby jego brązowe oczy, identyczne zresztą jak jej. Ciekawy zabieg, pokazujący, że to jednak rodzina psychopatów :)

    OdpowiedzUsuń
  8. O Boże ile czytania! Aż się zmęczyłem czytając to. :D

    OdpowiedzUsuń