piątek, 30 maja 2014

Rozdział 4 Transition zone

Nabluzgałem sobie w myślach na czym świat stoi, ale nie wróciłem już do willi. Zrobiłem najgorszą rzecz na świecie, że wycofałem się w ostatniej chwili, ale w jej oczach zobaczyłem tyle strachu przede mną i coś we mnie drgnęło. Właściwie to nie do pomyślenia, że właśnie tak zareagowałem. Przecież ja nie czuję i nigdy tego nie zmienię, a poza tym nie za bardzo chcę, bo i po co. Jest dobrze tak, jak jest i nie narzekam, a w zasadzie pomaga mi to w wykonywaniu dotychczasowych obowiązków.
Nie wziąłem auta. Potrzebowałem ochłonąć, a prędkość za kierownicą pobudziłaby jeszcze bardziej moje nerwy, już i tak napięte do granic możliwości. Chłodne powietrze dawało niebywałą ulgę mojemu ciału, przez które przechodziło około miliarda impulsów elektrycznych powodując skurcze mięśni. Nogi miałem, jak z waty, a oddech bardzo nierówny i często urywany. Czułem, jakbym właśnie w tym momencie palił marihuanę, a mój mózg mnie jeszcze w tym utwierdzał pokazując różnobarwne trochę rozmyte, ale jakże piękne krajobrazy. 
Poczułem wibracje telefonu, ale zignorowałem je, siadłem na krawężniku obok jakiegoś domu i zacząłem gwizdać od tak, dla zabawy. Moje myśli były w nieładzie, a raczej w ogóle ich nie miałem. Moja głowa stała się w końcu wolna od wszelkiego rodzaju jazgotu, a przede wszystkim od niej, Karmen Moriarty. 
Oddech. Powietrze w płucach, które jest bardzo chłodne i delikatne zarazem niczym jasna skóra kobiety. Wciągnąłem tlen gwałtownie przez nos i poczułem ostry ból podrażniający moje nerwy wewnętrzne. Znów wyczułem telefon wibrujący w mojej kieszeni spodni, ale nie odebrałem. Nie obchodzi mnie teraz nic, prócz mojej chwili samotności i spokoju. 
Wstałem powoli i skierowałem kroki na pobliski trawnik, położyłem ciało na mokrych źdźbłach i zacząłem wczepiać w nie palce. Zostały zroszone wilgocią, a moje myśli popłynęły do dzisiejszego dnia i uroczej pracownicy, którą od teraz mogłem wykorzystywać w jakikolwiek sposób bym zapragnął. Mogłem zacząć od dziurawienia jej zwykłym cyrklem, a kończąc na odcinaniu od jej tułowia kończyn ze skrupulatnością chirurga. Wystarczyło mieć odpowiednie do tego narzędzia i trochę czasu, a tego mi nie brakowało. 
Rozmarzony przygryzłem wargi i westchnąłem na myśl o ciepłej krwi spływającej po moim ciele, i wtedy szóstym zmysłem poczułem, że ktoś nade mną stoi. Otworzyłem oczy i ujrzałem ją. Czerwone usta miała zaciśnięte w dwie linie, a oczy ciskały w moją stronę gromy, ręce oparte miała na talii, a różowa bluzka opinała doskonale jej górę. Czarne spodnie miała idealnie dopasowane do swoich pięknych ud, a włosy właśnie porwał wiatr.
- Umiesz używać telefonu? - warknęła w moją stronę, ale nic sobie z tego nie robiłem. Bo w końcu kim ona była? Zwykłą dziewczyną, która usiłuje wymusić na mnie zainteresowanie sobą. - Odpowiedz do cholery!!!
Milczałem, by sprowokować ją do jakiegokolwiek ruchu względem mnie, ale ona nadal stała bardzo uparta i władcza. Czy ona sobie myśli, że mnie można usadzić? Prędzej ja zrobię coś, co zapamięta w swoim marnym życiu aż do samego końca. Oblizałem wargi i znów zacząłem gwizdać pokazując, jak mało mnie to wszystko interesuje, po czym westchnąłem przeciągle. Wieczna nuda i senność, moje życie jest naprawdę przewidywalne, a innych już zupełnie. Jak oni żyją na tym świecie, skoro nie ma tutaj rozrywek?
- Jim, kurwa, co ty robisz? - wybuchnęła i podchodząc do mnie zamachnęła się ręką. Złapałem jednak jej dłoń i pociągnąłem w swoją stronę. Upadła i spojrzała za strachem w moje płonące oczy. 
- Przecież nic ci nie zrobiłem. - szepnąłem prawie w jej wargi, bo była tak blisko. Chłonąłem ciepło, które wyraźnie od niej biło, a perfumy o zapachu piżma drażniły zmysły. Piersi miała, jak zwykle jędrne, duże i proszące o to, by pieścić je ustami, a potem gryźć aż do krwi, do smaku posoki na języku.
- Puść. - jęknęła ze łzami w oczach, a ja spojrzałem na nią ostro. Czyżby była bardziej podobna do matki niż sądziłem?
- Nie. 
Patrzyliśmy na siebie długo i w niemym milczeniu, i w końcu nie wytrzymałem. Była stanowczo zbyt blisko mnie, co działo na korzyść mojego organizmu, ale na umysł wpływało zupełnie miażdżąco. Położyłem swoją mokrą dłoń na policzku mojej bratanicy, a w chwilę później zanurzałem ją w jedwabnych, kruczoczarnych włosach. Dotknąłem gładkiej szyi Karmen i przysunąłem twarz jeszcze bliżej, by złożyć pocałunek. Poczułem na brzuchu coś metalicznego i przejmującego chłodem aż do kości.
- Zrób to, a będziesz widział swoje flaki. - wycedziła muskając moje usta, ale nie dochodził do mnie sens tych słów. Chciałem ją czuć dalej... na sobie i by ona mogła pojąć, jak dobrze mogłoby być ze mną. Wiedziałem doskonale, że właściwie tylko kilka szmatek dzieliło mnie od tego, by posiąść ją właśnie teraz i poczuć wilgotne miejsce między nogami, a potem dawać z siebie wszystko i osiągnąć spełnienie.
- Nie wiesz, z kim zadzierasz. - burknąłem mocno już otumaniony, po czym wykręciłem jej dłoń, a nóż upadł gdzieś pomiędzy nas. Brązowe oczy miała teraz pełne gniewu, strachu i czegoś jeszcze czego nie mogłem pojąć, jakby kryła coś przede mną. - Mogę zrobić z tobą, co tylko bym chciał, a ty nie miałabyś szans.
Nie odpowiedziała już na moje zdanie, ale nadal leżała obok niczym martwa. Już nie drżała, tylko po prostu patrzyła tępo w moje oblicze. Rezygnacja z działania kompletnie zbiła mnie z tropu, ale z drugiej strony była uległa, a ja mogłem w końcu zrobić to, co chciałem nie dbając o konsekwencje. Leżała tak blisko, że wyczuwałem przyspieszone bicie serca Karmen i w końcu coś mnie ruszyło. Gdzieś w środku poczułem, że byłoby głupotą przespać się ze swoją bratanicą, mimo iż tak kusiła. 
- Masz rację. Chodźmy do domu, bo to nie ma sensu. - mruknąłem, nie patrząc w te piękne oczy teraz pełne szoku i niedowierzania. Podałem jej dłoń, sam wstając szybko i otrzepując ubranie z resztek trawy. 
Sprawa z Karmen była bardzo delikatna. Pragnąłem jej tak bardzo, że mogłem posunąć się do gwałtu, ale nie mogłem tego teraz zrobić. Sprawa komplikowała się w momencie gdy musiałem wyleźć ze swojej kryjówki na prośbę Holmesa i nadal grać w tę śmieszną gierkę z Sherlockiem. Zostałem wynajęty po to, by być zabawką, ale z drugiej strony też, by maskować zapędy MI5, co do przejęcia terenów byłej Jugosławii. Nie do końca wiedziałem, po co im to, lecz czułem, że sprawa musi być poważna. W dobie konfliktów z Rosją nie dało się inaczej załatwić większości agentów KGB bez mojej pomocy. 
Szedłem powoli analizując wszystkie jej i moje zachowania, i w końcu podjąłem decyzję. Jedynym punktem zaczepienia będzie wypranie jej mózgu lub zwyczajne podrywanie i kto wie, może się okazać to dobrym rozwiązaniem na wszystkie te moje zapędy względem niej. 
- Dlaczego milczysz? - zapytała po chwili bardzo zrezygnowana.
- Myślę, aniołku. -odpowiedziałem zgodnie z prawdą, po czym wszedłem do domu, a ona potulnie zrobiła to, co ja. 
Zamknąłem drzwi na klucz, bo godzina była już naprawdę późna i z wolna zacząłem iść do swojej sypialni coraz bardziej zatapiając się w przemyśleniach na temat, Holmesów, pięknej Karmen i nowej sprawy, której od dziś byłem patronem, gdy nagle poczułem, że ciepła dłoń wplata się w moją całkowicie wychłodzoną. Odwróciłem głowę chcąc na nią spojrzeć, ale nie zdążyłem, bo właśnie dotknęła moich policzków palcami badając całą twarz i zasłaniając tym samym oczy.
- Co ty robisz? - zapytałem zbity z tropu.
- Pamiętam, jak kiedyś mi to robiłeś gdy byłam zła... - szepnęła i rozpłakała się. Nie wiedząc, co mogę zrobić przytuliłem ją prosto, chociaż wcale nie czułem, że było to potrzebne ani jej, ani mnie. Gładziłem jej piękne włosy i uspakajałem skołatane nerwy poświęcając swoje. Krew w żyłach zaczęła szybciej pulsować, a oddech nieznacznie przyspieszył, co nie pomagało. - Przepraszam cię za nóż. Masz teraz ranę.
-Serio? - roześmiałem się trochę nerwowo. - Nawet nie poczułem nacięcia. 
Zerknąłem w dół, a na mojej jasnej koszuli rzeczywiście wykwitała szkarłatna plama. Zakląłem w duchu, ale zacząłem ją rozpinać, by sprawdzić czy rysa jest głęboka. Moja bratanica nie pozwoliła mi na to i sama zaczęła wymuskiwać guziki z dziurek, chociaż ręce strasznie jej dygotały. Ledwo mogłem wytrzymać ten widok i wiedziałem, że jeżeli pozwolę jej na dalszą grę moimi zmysłami zrobię w końcu to, na co mam ochotę. 
Patrzyła w moje oczy, a ja z trudem ukrywałem ogień, jaki mnie ogarnął. Na domiar złego była dopiero przy czwartym guziku i na dodatek zatrzymała swoje palce tuż przy mostku. Położyła jedną rękę na mojej piersi i już wiedziała, jak bardzo ryzykuje, bo mój organizm po prostu zwariował. 
Nieoczekiwanie zrobiła to, czego się nie spodziewałem. Zbliżyła tak blisko swoją twarz, że o mało nie wyzionąłem ducha, a potem dotknęła delikatnie moich ust swoimi gorącymi i pełnymi wargami. Bez zastanowienia wpiłem się w nie opierając ją o framugę drzwi mojej sypialni. Smakowała tak dobrze, że już nie myślałem. Moje dłonie wędrowały po całym ciele, a ona wcale mi nie ustępowała w pieszczotach. Dokończyła rozpinać moją koszulę i rzuciła ją na podłogę, po czym położyła swoje rozgrzane dłonie na moim brzuchu masując go. Trzymałem ją teraz mocno i pewnie w ramionach, błądząc palcami wzdłuż pleców, - przeklęta suka znów nie miała na sobie stanika - włożyłem dłoń pod bluzkę i zacząłem pieścić lewą pierś. Westchnęła cicho i przywarła do mnie jeszcze bardziej, a ja poczułem, że potrzebuję czegoś więcej niż tylko dotyku. 
Zjechałem językiem do szyi tej małej bestii czując mocno przyspieszony puls, który nadawał rytmu moim ruchom względem niej. Jedyną rzeczą, jakiej teraz potrzebowałem było to, by znaleźć się w niej, jak najprędzej, ale czułem szóstym zmysłem, że nie pozwoli mi na to, póki sama nie zechce. Ta piękna istota opętała moje ciało całkowicie i zdawała sobie z tego sprawę od naszego pierwszego spotkania, po tak długim czasie. 
Jęknęła jeszcze głośniej niż poprzednio i wczepiła palce w moje ciemne włosy powodując tym, że przesunąłem język jeszcze niżej, prawie do piersi.
- Sama tego chcesz, skarbie. - szepnąłem otulając ją swoim oddechem, a ona wybuchnęła słodkim śmiechem. 
- Od początku chciałam. - mruknęła z ledwością, odchylając głowę, bym pieścił ją jeszcze niżej. Posłuchałem i w tym momencie zrozumiałem, że wpadłem w niezłą kabałę. Ona od samego początku to planowała, a ja nie miałem na to wpływu. 
Wypuściłem ją momentalnie z ramion, tracąc zainteresowanie osobą. Nikt nie będzie mną manipulować, a zwłaszcza kobieta, która tak naprawdę nie powinna znaleźć się w moim życiu. W tym momencie postanowiłem wcielić swój plan brzmiący następująco: naucz ją wszystkiego, a potem możesz śmiało zrobić, co zechcesz. 
- W takim razie masz mały problem. - roześmiałem się jej w twarz. - Ale to teraz nieważne. Mamy do zrobienia coś dużo ciekawszego niż badanie twojego słodziutkiego ciała.
Jedyne czego byłem teraz pewien w zupełności, to tego, że Karmen kiedyś zastawi na mnie paskudną pułapkę, ale nie chciałem w tym momencie analizować jej umysłu pod tym względem. Miałem wobec niej zupełnie inny koncept skoro ona sama nie potrzebowała prania mózgu. Postanowiłem wyrzucić ją na głęboką wodę i zostawić zadanie pozbycia się małżonki udręczonego mężczyzny, Sebastiana Moora.
- Świnia z ciebie. - warknęła wściekła, próbując  uderzyć mnie w policzek otwartą dłonią, ale byłem szybszy i wykręciłem ją brutalnie pod nienaturalnym kątem. - Aaaa!
- Nie podnoś na mnie ręki.- wysyczałem do jej ślicznego ucha, po czym przejechałem po nim językiem. Ta mała bestia nadal mi się podobała i byłem pewien, że kiedy powie mi nie, ja wtedy zaatakuję. - I lepiej, by tatuś nie dowiedział się, jaką cwaną ma córeczkę. Wiesz, że wystarczy jeden telefon do mojego brata, a będziesz miała piekło dużo gorsze niż myślisz. A może mam też powiedzieć mamusi?
- Nie zrobisz mi tego. - szepnęła z przestrachem, próbując wyszarpnąć się z mojego stalowego uścisku.
- Mogę wszystko, Karmen. Jestem bogiem na tej ziemi, jestem prawem, pierwszym słowem, zemstą i karą. Mogę być każdym wokół ciebie, a jednocześnie nikt mnie nie zauważy. Jestem twoim osobistym piekłem, kochanie, z którego się nie wymkniesz, póki ci nie pozwolę. A teraz masz za zadanie pokazać mi na co cię stać. Klękaj.
Jej twarz wyrażała teraz tony szoku, niedowierzania i strachu, ale nie dbałem o to. Kara za sprzeciwienie się ma być dla mnie przyjemnością, a byłem pewien, że te słodkie, czerwone usta i język, są tak sprawne, jak myślę. Złapałem mocno za jej długie, aksamitne włosy, rękę opierając na ramieniu i wykorzystując swoją siłę mocno na nie naparłem. Pisnęła z bólu gdy uderzyła kolanami o płytki na podłodze, ale nic nie mówiła. Drżącymi dłońmi złapała mnie za biodra i patrzyła w moje piekielne oczy, błagając o litość.
- Jim... - jęknęła po dłużej chwili, mocno załzawiona. - Nie rób mi tego, proszę. Ja jeszcze nigdy...
- W takim razie masz ze mną swój pierwszy raz, ślicznotko. - odparłem zimno, miażdżąc Karmen wzrokiem. 
Nie mówiła już zupełnie nic, a ja dziękowałem demonom, że ta głupia krowa siedzi cicho. Nie znosiłem gdy jakaś dziewucha prosi o to, by nie robić jej tego, co na pewno uznałaby za świetną rozrywkę, ale jak widać, trzeba niektóre zmuszać, by odkryły ciekawe aspekty życia seksualnego. 
Zdrętwiałymi palcami odpięła mój czarny, skórzany pasek, a następnie guzik i w końcu rozporek. Spodnie zsunęły się płynnie na podłogę, a moja bratanica zupełnie przypadkiem otarła palcami mój członek przez materiał bokserek, stanął od razu, a jej oczy rozszerzyły się trochę ze zdziwienia. Przyciągnąłem bliżej jej głowę, by mogła ocierać się lewym policzkiem o moje krocze, a ona zrobiła to posłusznie. Był tak gorący, że mruknąłem zachwycony, a mój penis stwardniał jeszcze bardziej. Nie wiem, jak było to możliwe, ale prawie czułem jej delikatną skórę twarzy, która aż prosiła o to, by pieścić tę dziewiczość. Trwało to zaledwie kilka sekund, bo tym razem to Karmen postanowiła przejąć inicjatywę. Zdjęła moją bieliznę, po czym wzięła go w swoją chłodną dłoń, na co zadygotałem na całym ciele. 
- Duży. - szepnęła, owiewając moją męskość palącym oddechem i zaczęła poruszać ręką w górę i w dół. - Podoba mi się.
Nie mogąc wykrztusić ani słowa, posłałem tej pięknej istocie krótki uśmiech i zacząłem dotykać ją po cudownej buzi. Marzyłem o tym, by poczuć w tym momencie ciepło, jakie kryła w ustach. Nie wytrzymałem i odchyliłem gwałtownie jej głowę, a następnie wszedłem mocno w gardło. Dreszcz ekstazy przeszedł przez mój kręgosłup aż do najdalszych miejsc mojego organizmu, ale nie robiłem nic więcej, ona sama postanowiła dać mi tyle przyjemności ile tylko zdołam przyjąć. 
- Ach... - wyjęczałem gdy poczułem, jak muska językiem sam koniec mojego prącia. Dzięki ci Lucyferze za taką bratanicę. O tak, jeszcze, jeszcze... - myślałem, bo ona przyspieszała coraz bardziej.
Na moje oczy wystąpiła jakaś dziwna mgła, której nigdy wcześniej nie zarejestrowałem i już wiedziałem, że ona da mi to, czego będę potrzebował za każdym razem. Te wargi zaciskające się jeszcze mocniej na nim, ten krążący wszędzie, sprawny języczek, gładkie podniebienie, w które mogłem uderzać coraz mocniej i szybciej.
- Karmen! - wychrypiałem jej imię gdy byłem już blisko końca. Niepotrzebnie wymówiłem ten właśnie wyraz, bo w tym momencie wyjęła go z ust i zaczęła pracować ręką. Nie trwało to długo, wystarczyło kilka ruchów, bym mógł wytrysnąć spermą na jej piękną, okrągłą twarz.  
***
Od tamtego momentu minęło zaledwie kilka dni, a moja bratanica polubiła ten sposób perswazji i próbowała coraz częściej zaciągać mnie w ustronne miejsca domu, by biegle praktykować, ja jednak nie pozwalałem sobie więcej na takie chwile słabości. Do zrobienia miałem wiele, zwłaszcza że Holmes kręcił się coraz bliżej mnie, węsząc nową sprawę, jaką miałem dla niego w zanadrzu. Dodatkową gratką sprawiającą mi przyjemność była moja polska przyjaciółka, Hanna, która w tym momencie kokieteryjnie siedziała na moim biurku, ocierając nagą stopą o wewnętrzną stronę mojego uda.
- Mogłabyś przestać? Naprawdę nie jestem tobą teraz zainteresowany, kochana. Mamy kilka spraw do uzgodnienia w związku z londyńską strefą przejścia. 
- Aleś ty sztywny, Jimmy. - jęknęła głucho w przestrzeń mojego gabinetu zarzucając jasnymi blond włosami, które prosiły o to, by wpleść w nie palce. - O tym możemy podywagować za godzinkę. Dawno cię nie widziałam, a ty nawet się nie cieszysz.
- Bo mam nóż na gardle, słoneczko. - odparłem przejeżdżając dłonią po granatowym kostiumie służbowym trzydziestolatki. Piękna, jak zawsze, ale niewyżyta seksualnie, a ja nie miałem już tyle werwy, co kiedyś, by sprostać jej zachciankom, poza tym w głowie miałem wciąż epizod z moją piękną Karmen, do której chciałem wrócić, jak najszybciej i rozpocząć nową grę. 
Wyciągnąłem notatnik, w którym miałem kontakt do mojego człowieka pilnującego Samuela, wpisałem szybko numer w klawiaturę telefonu i czekałem aż ta parszywa gnida odbierze.
- Tak, słucham?
- Witam, mam dla pana nowe zadanie. 
- Czekam. 
- Zabić, ale z jak najmniejszą ilością śladów. Niech nasz detektyw trochę pogłówkuje. - powiedziałem z satysfakcją, a następnie zakończyłem połączenie.
Oblizałem wargi w geście zadowolenia i przewróciłem oczyma, bo w mojej głowie znów zaczął rodzić się nowy plan przeszkodzenia kochanemu Sherlockowi. Z trudem powstrzymałem odruch, by zadzwonić do niego i po dyszeć mu w słuchawkę, bo od czasu do czasu miałem na to coraz większą ochotę, od tak, dla czystej satysfakcji tego, że może się mnie lękać.
- Jim, ale ty masz różowe policzki. O czym myślisz, sprośny łobuzie? - wybuchnęła perlistym śmiechem, widząc moje mordercze spojrzenie, a potem pocałowała mnie w nos swoją, jak zawsze bladą linią cienkich ust. 
- O tym, by komuś zrobić dobrze. - odparowałem grobowym tonem, a ona wiedziała już, co mam na myśli. Miałem ochotę w tym momencie pójść do kostnicy i pofiglować z umarłymi, którzy przecież mieli już tak nudne życie, że bardziej nie można było. - Kiedy przyjeżdżają?
- Dziś wieczorem. Jutro chcą zrobić przerzut przy Tamizie, a potem sprawę przejmujesz ty i rozdzielasz funkcje. 
- Straszna nuda... - mruknąłem trochę zawiedziony. 
- Nie martw się o to. Meressi załatwił ci coś do zabawy.
***
Moją zabawą miało być strzelanie do celu, co wcale mnie nie ucieszyło. Wolałem organizować sam takie imprezy, ale brać w nich udział? To takie trywialne i nic nie znaczące, bo co miało być ciekawego w rozpylaniu kul z automatu? Dużo lepiej wyglądałoby rzucanie nożami, a zwłaszcza kiedy byłbym widzem, ponieważ mogłem kibicować, a nie gonić. 
Nie lubiłem sobie brudzić rąk i wolałem być bezpieczny do czasu gdy Holmes znów nie wpadnie na mój trop, a wtedy mógłbym wcielić w życie plan ostateczny. Miałem na to naprawdę wielką ochotę, ale mój aniołek ciężko kojarzył fakty i trzeba było mu wszystko podstawiać pod nos. Prawdziwe interesy wolałem trzymać z dala od tego biedaka, bo oszalałby z rozpaczy, tak samo, jak jego brat dowiadując się o spółce z Rosjanami. 
Idealnym zagraniem było moje samobójstwo, bo mogłem spokojnie przygotować nową siatkę, która sprawiała teraz niezłe kłopoty całej Unii Europejskiej, a przede wszystkim Stanom Zjednoczonym. Liczyłem tylko na właściwy moment kiedy Władimir odpowie konfliktem zbrojnym na zwykłą zaczepkę. 
Miałem teraz w ręku cały świat, na jedno moje skinienie mogłem wysadzić albo Rosję, albo, USA, albo Chiny lub po prostu pozbawić świat jednego kraju, takiego jak Ukraina. Miałem niezłą zabawę słuchając przepychanek Obamy z prezydentem rosyjskim, a do tego wystarczyła tyko jedna moja wzmianka...
- Panie Moriarty, czy jest pan gotów? - zapytał Włoch wyrywając mnie tym z rozmyślań.
- Nie będę brał w tym czynnego udziału. Wolę być widzem.
Oparłem ciało o kolumnę i w tym momencie poczułem zaciskającą się na mojej kobiecą dłoń. Od razu rozpoznałem ten dotyk gładkiej skóry, a moje ciało dziwnie zadrżało. Moja mała Karmen chyba nie wiedziała, o co dokładnie chodzi skoro zareagowała tak dziecinnie, ale wolałem tego nie tłumaczyć, jeszcze nie czas na wnikliwe analizy mojej bytności tutaj. W myślach postanowiłem, że opowiem jej wszystko gdy wrócimy do domu, a następnie chwyciłem ją mocno popychając ją w cień. 
Przełknąłem ciężko ślinę ponieważ jej ręka przejechała gdzieś po moim napiętym ciele i już wiedziałem czego chce ta piekielna bestia. Przygwoździłem ją do kolumny składając na tych słodkich wargach namiętny pocałunek, po czym szepnąłem otumaniony:
- W domu.
- Musimy na to patrzeć? Nie lubię widoku krwi. - poskarżyła się niczym mała dziewczynka, ale widząc moje błyszczące z żądzy mordu oczy od razu zamarła. Wiedziała doskonale, że będąc tutaj ze mną ma robić dokładnie to, co ja, bo na tym polegał nasz układ. Miałem pokazać Karmen całe moje dotychczasowe życie, a ona powinna to przyjąć jeżeli chciała pracować razem ze mną. Z jednej krwi w jedno ciało, jak powiedziałem godzinę wcześniej gdy wychodziliśmy z domu.
- To normalne, że pan Moriarty woli zostać w cieniu? - zapytał szeptem jeden z ludzi Meressiego, ale nikt mu nie odpowiedział, nawet moja polska przyjaciółka, która w tym momencie poprawiała białą sukienkę, by uwydatnić swoje piersi.
Przy Karmen kobieta wyglądała niczym wieszak na ubrania, choć postawę miała dumną, jak przystało na szlachetną pannę. Polki szczyciły się urodą wśród zagranicznych panów lecz ja wolałem to, co było już mi absolutnie znane, tylko że tak naprawdę nie pojmowałem nic z zachowania mojej bratanicy. 
Z rozmyślań wyrwał mnie nagły huk z karabinu maszynowego, ale spostrzegłem, że to dopiero próba przed prawdziwą krwawą łaźnią. Miałem ochotę wyjść temu wszystkiemu na przeciw i zrobić sobie prysznic z bryzgającej posoki, lecz moja bratanica nie powinna jeszcze widzieć prawdziwej natury samego mnie. Jeszcze dużo czasu upłynie nim zaakceptuje moją inność wobec "normalności", a potem przyjmie to, jak swoje istnienie i pogodzi się z realizmem wszystkiego, co jest na tym świecie. Gdy tak się stanie, Karmen Moriarty będzie panią świata i to niezaprzeczalnie idealną i zimną, bo tego nie można było jej odmówić, w końcu chciała wbić nóż w mój brzuch. 
Jakieś dwadzieścia metrów od nas wypchnięto na mały plac przy hangarach pięć kobiet. Były raczej w młodym wieku, ale co bardziej mnie zaciekawiło, ciężarne i to dość zaawansowanie. Przygryzłem wargę wdychając przeciągle. Ciekawe, jak to rozegrają, może zrobią wyścigi albo zaczną strzelać w nogi? 
Myliłem się. W grę wchodziła zupełnie inna fantazja, która sprawiła mi wielką radość. Do jednej z nich podszedł niższy ode mnie człowiek, a ja spostrzegłem, że to kobieta. Uderzyła pierwszą z matek w twarz, po czym wybuchnęła głośnym śmiechem, a gdzieś przy moim uchu usłyszałem zduszony pisk. Cholera, będzie panikować i to zapewne bardzo. Wziąłem ją w objęcia, ale tak, by głowę miała zwróconą w stronę egzekucji, a w duchu mówiłem sobie, że wszystko jej wynagrodzę z nawiązką. 
Niska kobieta wyciągnęła broń, wymierzając ją w brzuch młodej matki, a w jej oczach widziałem coś na kształt bólu pomieszanego z żądzą zemsty. Strzeliła bez mrugnięcia okiem, a mnie przeszył znajomy dreszcz gdy tamta padła z kwikiem na ziemię. O tak, pokaż mi to jeszcze raz, kochana, chcę zobaczyć zimno w tych oczkach. 
Nie wiem, jakim cudem widziałem blask czerwieni w źrenicach tamtej, ale od razu poczułem sympatię do tak fachowego podejścia i tego właśnie rodzaju zachowania. Krótkie, czarne włosy psychopatki zafalowały na wietrze odsłaniając ciemną twarz, która poorana była przez pocisk broni artyleryjskiej i wtedy zrozumiałem, że to zemsta za Afganistan lub Irak. Poczułem, jak moja bratanica zatyka sobie ręką usta, by nie krzyczeć więc szepnąłem cicho:
- Kochanie, to twoja praca. Musisz walczyć z tymi irracjonalnymi odruchami od początku.
- Nie mogę, Jim. - zaczęła płakać, a ja nie wiedziałem, co zrobić. Z jednej strony chciałem pocieszyć tę piękną istotę, ale z drugiej miałem ochotę dać nauczkę za te głupie krople, które tak naprawdę nic nie znaczyły. - To okrucieństwo.
- Chodź ze mną. - warknąłem zdenerwowany, po czym złapałem ją w żelazny uścisk, by nie uciekła. 
Podeszliśmy do dziewczyny, która popatrzyła na mnie, jak na robaka, ale widząc moją minę od razu spotulniała. Posłała mi tylko nieśmiały uśmiech gdy wyciągnąłem rękę po pistolet, a potem uciekła gdzieś w cień.
Czas nauczyć moją małą, jak zabijać ludzi, którzy coś komuś zawinili. 
- Weź i strzelaj. - rozkazałem zimno nawet na nią nie patrząc. - Masz ją zastrzelić!
- Jim! - wrzasnęła próbując uciec, ale złapałem ją mocno za włosy tak, jak wtedy w domu, by w końcu zrozumiała, że nie żartuję. Wzięła ode mnie broń drżącą dłonią, ale nie wymierzyła w żadną z dziewczyn. - Nie mogę...
- Kochanie, ja nie pytam czy możesz tylko ci każę. Strzelaj, bo inaczej ja rozwalę ci łeb, ale nie bronią. Mam inne sposoby.
Jej brązowe oczy były pełne szoku i niedowierzania gdy wypowiedziałem to zdanie, a po policzkach zaczęły płynąć nowe krople łez. Poddawałem ją teraz wielkiej próbie i doskonale wiedziała, że musi zrobić to, co postanowiłem, bo inaczej zrobię z tej pięknej głowy marmoladę. 
- Gdzie? - zapytała mocno wystraszona.
- Wybieraj sama, chcę popatrzeć, jak radzisz sobie z bronią, moja słodka kotko. - szepnąłem romantycznie i odszedłem na kilka metrów, by popatrzeć, jak to zrobi.
Podeszła do kobiety, która zaczęła łkać głośno i błagać ją, by tego nie robiła, ale Karmen nie mogła tego słuchać wymierzając jej mocny cios kolbą od broni, który spowodował paskudne rozcięcie łuku brwiowego.
- Zamknij ryj, podła dziwko! - wrzasnęła, ale tamta nie słuchała. - Jeżeli nie przestaniesz rozwalę cię kilkoma strzałami!!!
Widziałem, jak w tej pięknej istocie budzi się coś czego jeszcze u niej nie miałem okazji dostrzec i nie mogłem uwierzyć, że zrobiłem aż tak dobry ruch w jej edukacji. Mięśnie twarzy przestawały być napięte, a policzki błyszczały od resztek łez i były mocno zaróżowione, jak niegdyś u mnie. Nozdrza zadrgały niebezpiecznie, a potem na jej ustach zatańczył ten nieprzyzwoity uśmieszek, który wprost uwielbiałem.
- Powiedziałam, żebyś się zamknęła. - mruknęła. 
Kula przez nią wystrzelona, przeleciała przez kolano tej wrzeszczącej baby odbijając się o asfalt i znów ją trafiając. Rykoszet był tak mocny, że uderzył chyba w kręgosłup, bo padła w konwulsjach na wilgotne podłoże, niedawno zroszone deszczem. Słyszałem tylko ciche piski tej biedaczki, ale Karmen postanowiła uciszyć ją strzałem prosto w czoło. 
Podbiegła do mnie wymierzając mi policzek, którego nie zapomnę do końca życia, a następnie wpadła w moje ramiona dygocząc na całym ciele. Już nie roniła słonych kropel, ale też nic nie mówiła, co mnie bardzo zmartwiło.
- Chodź do domu, kochanie. - szepnąłem jej we włosy pachnące morską wodą.
- Dobrze, Jimmy. - jęknęła jakby nie swoim głosem, po czym osunęła się w moich ramionach, przez co ledwo mogłem ją utrzymać. Cholera, trochę przegiąłem.

12 komentarzy:

  1. Tak długo czekałam i wreszcie jest :D świetny rodział! Mam nadzieję, że na następny nie będziemy musieli tyle czekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana napiszę tyko jedno: OMG xD Mistrzostwo :) <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję bardzo za miłe słowa. :) Następny rozdział, nie wiem kiedy, ale się postaram, by był równie dobry, jak ten.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :) na początku nie wiedziałam co powiedzieć i mnie zatkało. Widzę, że poszłaś na całość, chyba, że to dopiero początek Twoich możliwości :P świetnie odnajdujesz się w roli Jima, wszystko ma sens i ładnie się układa, dzięki czemu świetnie się to czyta! ;) już nie mogę się doczekać następnego rozdziału i mam nadzieję, że będzie jak najszybciej :) pozdrawiam bardzo serdecznie! <3
    ~M :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Niebawem dodam nowy rozdział, który zapoczątkuje pewną grę. :) Na razie tyle, ale wynagrodzę treścią.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Was ;) <3
    ~M

    OdpowiedzUsuń
  7. Kobieto, daj w końcu nowy rozdział! <333

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowy rozdział pisze moja przyjaciółka Mamba więc będzie ciekawie. :) Cierpliwości ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Co tydzień wchodzę na tego bloga, patrząc, czy jest nowy rozdział. Gdy go nie widzę, zalewam się łzami. Nie każ mi czekać, dziewczyno </3

    OdpowiedzUsuń
  10. Gdy będzie, zobaczycie :D ale nie płacz proszę :*

    OdpowiedzUsuń